Gorgon Blue BURANA KUSA

Musiało minąć parę lat od śmierci SIKSY zanim ponownie zdecydowaliśmy, że chcemy mieć w domu małe corgi. Po krótkim namyśle zdecydowaliśmy, że chcemy suczkę po Szyszce i najchętniej urodzoną bez ogona. I znowu los się do nas uśmiechnął. Liczny miot – 3 sztuki w tym jedna suczka – na szczęście bez ogona. Tak jak w przypadku SIKSY wybór był mało skomplikowany. Trafiła do nas BURANKA.

Wprawdzie imię „BURANA” pochodzi od nazwy zbioru pieśni, ale jest jeszcze drugie znaczenie – BURAN to burza śnieżna i tak właśnie zachowała się Buranka po wejściu do naszego domu. Wszystko fruwało. Buty, komoda, dywany, fotel, skórzana kanapa – wszystko to było bardzo interesujące i co najważniejsze dawało się zjeść. Takiego żywiołu nie mieliśmy jeszcze w domu. Była przy tym jednak tak słodka, że wszystko uchodziło jej na sucho. Po prostu bardzo nam się już podoba wygryziona kanapa, mamy wpojony odruch chowania wszystkich butów a dywany wcale przecież nie muszą leżeć na podłodze.

Wystawy traktujemy przede wszystkim jako miejsce przemiłych spotkań z „corgiarzami”, ale jeżeli nasze zwierzątko coś wygra – bardzo się cieszymy. Takie były pierwsze 3 wystawy: Nowy Dwór Mazowiecki, Łódź i Krosno. Na wszystkich tych wystawach Buranka dostała BoB, a w Nowym Dworze i Krośnie również BoG III.

Pewnie woda sodowa uderzyła by nam do głowy, ale na szczęście 4 wystawa w Raciborzu sprowadziła nas na ziemię – 4 lokata w klasie młodzieży.

Racibórz długo jeszcze będziemy wspominać z ogromną przyjemnością. Dużo zaprzyjaźnionych „corgiarzy”, przemiła atmosfera i to co podobało nam się najbardziej – próby instynktu pasterskiego. Pękaliśmy z dumy gdy nasza Burka zaliczyła PIP dzielnie oszczekując i ganiając owce. Oczywiście po powrocie wszyscy nasi znajomi musieli wysłuchać naszych opowieści i oglądać zdjęcia. Mamy nadzieję, że taka impreza będzie jeszcze kiedyś powtórzona i uda nam się pojechać tam również z Dudusiem.

Na kolejnych wystawach Buranka odniosła wiele sukcesów. Sędziów ujmowała rewelacyjnym ruchem i doskonałym temperamentem. To jednak nie jest miejsce na chwalenie się sukcesami, zwłaszcza, że życie pisze swoje scenariusze przy których sukcesy wystawowe są bardzo mało istotne.

W dwa dni po zdobyciu po raz drugi tytułu Zwycięzcy Polski – 12 listopada 2009 r. nasza Buranka wpadła pod samochód. Bez wątpienia jest to wyłącznie nasza wina. Nasze psy chodzą na spacery bez smyczy. Tak wychowane były Robin i Siksa , tak też wychowywaliśmy Burankę i Dudusia. Ale ten jeden raz coś nie zagrało. Wystarczyła chwila nieuwagi, jedno nieprzewidziane zachowanie się naszej suczki i stało się. Szczęśliwie Buranka nie doznała żadnych obrażeń wewnętrznych, ale zdjęcie rentgenowskie rozwiało nasze nadzieje. Cała miednica i kość łonowa były połamane i przemieszczone. Potrzebna była szybka i skomplikowana operacja. Trwała kilka godzin. Miednica została przyśrubowana do kręgosłupa. Części kości łonowych zdrutowane. Kolejny miesiąc to spanie na materacu przy suczce. Przewracanie jej z boku na bok, zabiegi higieniczne i ciągły strach. Buranka straciła władzę w obu tylnych łapach, ale wdać było, że ma ogromną wolę życia . Po 5 tygodniach zacząłem ją wynosić na dwór i na pasie uczyłem poruszania się na dwóch łapach. Wiem, że brzmi to infantylnie, ale gdy po raz pierwszy zaczęła poruszać tylnymi nogami i udało jej się załatwić na dworze byłem szczęśliwy. Uwierzyłem, że reszta to już tylko kwestia czasu. Gdy teraz widzę Burankę siłująca się z Dudkiem, goniącą koty, tropiąca w lesie te wszystkie dni wydają mi się już tylko odległym koszmarem.

Buranka nie odzyskała wprawdzie sprawności sprzed wypadku. Ma np. trudności z wskakiwaniem na kanapę, ale to przecież mało ważne – można ją podsadzić. Jest jednak tą samą radosną, serdeczną i pełną życia suczką.

Postanowiliśmy ją nawet wystawić. Pojechała na wystawy do Lwowa i Nowego Sadu. Otrzymała 2 CACiB-y, i skończyła Interchapionat. Jej stan okazał się na tyle dobry, że po konsultacjach z lekarzem zdecydowaliśmy się ją ten jeden jedyny raz pokryć. Ale to już oddzielny wątek