SIKSA Lisiura
„Mi się ona nie podoba. Nie lubię takich czarnych pysków” – z wrodzoną, uroczą szczerością powiedział Mirek Redlicki dając nam szczeniaka.
A przedtem było tak.
Zamówiliśmy u Anki i Mirka suczkę. W tym czasie miały być dwa mioty. I były – razem 3 szczeniaki (2 suczki, jeden pies). Wybór zatem ogromny. Wstępnie na podstawie rodowodów mieliśmy dostać suczkę po Krowie i Aldo. Przynajmniej teoretycznie powinny to być ładniejsze szczeniaki. Miała się nazywać SIKSA. Niestety gdy zbliżał się termin odbioru okazało się, że „nasza” suczka ma pojechać do Danii, a my możemy dostać tę drugą – SIKORKĘ. Cóż było robić, wyboru nie mieliśmy. Ponieważ jednak przyzwyczailiśmy się już do imienia SIKSA, poprosiliśmy Anię żeby przynajmniej zamieniła imiona (metryki nie były jeszcze wypisane). W ten sposób trafiła do nas SIKSA Lisiura.
Od początku ujęła nas swoim charakterem. Takie połączenie ogromnego temperamentu, radości życia, delikatności i wrażliwości.
Z niedowierzaniem patrzyliśmy jak nasze „brzydkie kaczątko” pięknieje. Niedługo okazało się, że do tego czarnego pyszczka doczepione jest cudowne ciało, które dodatkowo po prostu bosko się rusza.
Wystawowo dała nam bardzo dużo satysfakcji. Wystarczy powiedzieć, że jako pierwsze polskie corgi zdobywała tytuły BIS i to czterokrotnie. .
Przeżywaliśmy też trudne chwile. W wieku 6 lat SIKSA została sparaliżowana. Miała jednak ogromna wolę życia. Po kilku miesiącach leczenia zaczęła się samodzielnie poruszać, a po kilku następnych tylko my widzieliśmy, że jej ruch już nie w pełni jest taki jak dawniej. Wystarczy powiedzieć, że niedługo później na wystawie w Lublinie znowu wygrała rasę.
Odeszła od nas zdecydowanie za wcześnie w wieku 11 lat w miesiąc po zdobyciu tytułu Najlepszego Weterana Międzynarodowej Wystawy w Warszawie.
W naszej pamięci pozostanie na zawsze jako przepiękne corgi o cudownym, niepowtarzalnym charakterze.